:: Zło jest sytuacyjne

12.02.2018

Już kiedyś wspominałam o wykładzie, który traktował o tym, skąd się bierze w człowieku zło i dowodził, że jest ono sytuacyjne. Wracam do tego przekazu , bo to co się ostatnio dzieje w dyskusji politycznej w Polsce i w świecie, wokół zmian w ustawie o IPN,  mało że, jest niebezpieczne, to potwierdza, że zło budzi się szybko, w określonej sytuacji. Wystarczą do tego odpowiednie warunki, a stwarza je zawsze człowiek.

Doskonale obrazuje to tzw. eksperyment stanfordzki z 1971 roku - młody psycholog Philip Zimbardo odizolował w zamknięciu grupę studentów, mieli odgrywać role więźniów i strażników. Byli zwykłymi ludźmi, tak jak wielu żyjących blisko wokół każdego z nas, w zasięgu ręki, nie mieli negatywnych kart w swoim życiu. Po krótkim czasie  zachowywali się jak bestie, do tego stopnia, że planowany na dwa tygodnie eksperyment trzeba było przerwać po niecałym tygodniu.

Ci, którzy weszli w rolę społeczną strażnika wyzwolili u siebie agresję. Ci, którzy weszli w rolę społeczną więźnia wyzwolili postawę poddania się, zgody na bycie poniżanym, obrażanym. Pogodzili się z tym, że są  kimś gorszym.

To był eksperyment, a wyzwolił takie zachowania. Jak wiec musi być w rzeczywistych warunkach? Jakie zachowania rodzą się w przypadkach zagrożenia życia swojego, swojej rodziny - bez wątpienia czasem straszne, bezwzględne, czasem odwrotnie - wyzwalają bunt, sprzeciw wobec przemocy i pomoc innym bez względu na skutki. Zawsze też znajdą się przebiegli, chytrzy, chcący na wszystkim zrobić interes.

Prawda jest taka, że nie ma na świecie narodu wyłącznych bohaterów ani wyłącznych zbrodniarzy.

I tak wobec tragedii narodu żydowskiego niektórzy Polacy byli bohaterscy,  ale byli też ludzie nikczemni. Dojrzałość narodu polega także na przyznaniu się do trudnej historii.

I dzisiaj broniąc nowych zapisów w ustawie o IPN nie wolno  było  stosować narracji narodu „bez skazy”, budząc w ten sposób bunt wobec faktów historycznych, a także zachowania wykorzystujące tą sytuację dla swoich interesów politycznych.

Podczas gdy przywódcy USA i Izraela krytykują przyjętą ustawę, wyrazy poparcia płyną ze wschodu -  z Rosji i Czeczenii.

Nasza wieloletnia praca na rzecz nie używania przymiotnika „polskie”, na niemiecko-nazistowskie obozy  zagłady, poszła na marne. Wobec niecałego tysiąca przypadków tego określenia, w których interweniowały  nasze władze w minionych latach, teraz użyto go w kilku dniach, w mediach społecznościowych, niemal 25 mln. razy!

Do tego jeszcze przeróżne wypowiedzi ludzi rządu, parlamentarzystów, które nie wiadomo jak podsumować, bo szokują - jak premiera Morawieckiego, który stwierdził w oświadczeniu dla zagranicy, w języku angielskim, że Polaków w Katyniu mordowali Niemcy. Czy to mogła być pomyłka? Taka pomyłka w ustach Premiera RP?

Nic dziwnego, że USA i Izrael nie chce, żeby o podejmowaniu prób karania ich obywateli więzieniem (na podstawie zapisów ustawy o IPN - za mówienie nieprawdy) decydowali tacy „badacze”.

Po dwóch tygodniach brnięcia w temacie, w weekend, ostrożnie, władza - ustami Jarosława Kaczyńskiego, zaczęła odwrót. Jaki będzie finał tej kolejnej wojny ze światem trudno dzisiaj przewidzieć, ale jeszcze nie byliśmy w sytuacji, w której USA zagroziły nam zerwaniem sojuszy, stosunków z Polską i zaprzestaniem traktowania Polski jako swojego partnera. Kto nam  jeszcze został do poróżnienia się?

:: Komentarze

:: facebook