:: Szalony z miłości

24.10.2016

Im dalej w tej kadencji Sejmu, tym więcej dowodów na to, że motywacją rządzenia w Polsce są dziś osobiste emocje i ambicje, przekonanie o dziejowej roli, z czającymi się w tle kompleksami niespełnienia. Minione posiedzenie Sejmu to wysyp takich emocji.  Nie ominęły one gospodarki  i finansów, czyli dziedzin, w których są szczególnie niepożądane. W jednym dniu dwukrotnie osobiście się o tym przekonałam.

Analizuję na bieżąco pomysły gospodarcze i podatkowe, i tak jak wielu zainteresowanych, których to dotyczy, mam wiele wątpliwości i pytań. Chcąc uzyskać odpowiedź, choćby na niektóre, na ostatnim posiedzeniu Sejmu oraz komisji gospodarki i rozwoju dociekałam kilku konkretów.

Z posłanką Izabelą Leszczyną w ramach tzw. pytań w sprawach bieżących, wystąpiłyśmy do Ministra Finansów Mateusza Morawieckiego o wyjaśnienie zasad zapowiedzianego jednolitego podatku, m.in. - czy obejmie on, tak jak się zapowiada, podatników prowadzących działalność gospodarczą i korzystających dzisiaj z 19% podatku liniowego, jak będą się rozliczać ci podatnicy po jego likwidacji, od jakiej kwoty dochodów podatnik będzie płacił wyższą daninę niż obecnie, czy dochód będzie dzielony na liczbę osób w gospodarstwie domowym, jak zakładał projekt Platformy Obywatelskiej, aby rodziny z dziećmi nie straciły ulgi podatkowej na dzieci, a jeśli nie, to czy możliwe będzie wspólne rozliczenie małżonków, co z kwotą wolną od podatku w wysokości 8000 zł obiecaną w kampanii wyborczej - czy zgodnie z tą obietnicą będzie taka sama dla wszystkich podatników i kto pokryje jej koszt szacowany na ok. 22 mld. zł, gdyż zapowiedziano, że wprowadzenie jednolitego podatku  będzie neutralne dla budżetu - czyli nie wpłynie do niego mniej podatków mimo zwiększenia kwoty wolnej; czy to znaczy, że rząd wyjmie te pieniądze z kieszeni  podatników w inny sposób? W tym samym dniu minister Morawiecki zapowiedział, że z wpływów z jednolitego podatku pokrywane będą też koszty obniżenia wieku emerytalnego, a także ,że po jego wprowadzeniu będzie się dużo bardziej opłacało mieć firmę w Polsce niż w Czechach. Życząc z całego serca tego ostatniego naszym przedsiębiorcom dopytywałam o konkretne założenia finansowe projektu oraz jego zbilansowanie, bo uznałam, że wszystko już jest policzone, w przeciwnym razie nie można twierdzić o neutralności dla budżetu tego rozwiązania, nie można zakładać co będzie pokrywał jednolity podatek ponad to, co dotąd .

Na pytania odpowiadał, a właściwie snuł opowieść, wiceminister finansów. Z trwogą informuję, że nie otrzymałyśmy żadnej konkretnej odpowiedzi, a tylko informacje o "pewnej intencji, niewiadomych na dziś stawkach i poziomach, o konieczności  solidaryzmu podatkowego, konieczności płacenia nieznacznie więcej przez bogatych,"....itp. Raczej się domyśliłam niż to wyraźnie wybrzmiało, że bogaci zarabiający, jak określił minister, setki tysięcy zł będą mieć niższą kwotę wolną i wyższe stawki podatkowe. I tu nasuwa się od razu skojarzenie - mimo zamożności otrzymali też świadczenie 500 plus na dzieci, a teraz oddadzą to w większych podatkach. Jestem za tym, aby solidaryzm podatkowy chronił najbiedniejszych i żeby zmniejszyć dysproporcje między relacją dochodu i podatku, ale zastanawiam się po co tak komplikować i gmatwać. Po co koszty administracyjne obsługi programu 500 plus- gromadzenia danych, wydawania decyzji, weryfikacji, a potem kolejna kosztowna operacja urzędnicza - fiskalna, żeby dostać od tych samych to co im się dało . Czy nie prostsze i tańsze byłoby dzielenie dochodu, tak jak proponowaliśmy, na członka rodziny i dopiero wtedy opodatkowanie wg stawek rosnących wraz z dochodem? W ten sposób wsparcie byłoby na wszystkie dzieci, w każdej rodzinie i w czytelny sposób zagwarantowany solidaryzm podatkowy oraz zaoszczędzone pieniądze na zbędnej  biurokracji.

Te pytania plus kolejne dotyczące tzw. pakietu ułatwień dla działalności gospodarczej przedstawionego przez ministra Morawieckiego zadałam jemu osobiście kilka godzin później, na posiedzeniu komisji gospodarki i rozwoju. Wspomniany pakiet jest bardzo ogólny, życzeniowy i dotyczy wyłącznie sfery administracyjnej. Brak ułatwień w dostępie do kapitału, instrumentów pobudzających wzrost liczby pracujących, pobudzających motywację do rozwoju, inwestowania. Do tego sprzeczne działania bieżące rządu, nijak mające się do deklaracji w "pakietach", "odpowiedzialnych programach" - np. wprowadzanie podatków branżowych, które pogarszają warunki kapitałowe we wszystkich firmach, cofnięcie decyzji poprzedniego rządu o obniżeniu VAT-u, planowane wysokie kary finansowe oraz więzienia w sytuacji podejrzeń o nielegalne pozyskanie majątku, centralizacja zarządzania - odwracanie prywatyzacji, faworyzowanie firm państwowych, dobór kadr do zarządzania spółkami skarbu państwa wg kryterium przynależności oraz wierności partii rządzącej, nie szanowanie własności prywatnej, demontaż państwa prawa. To klimat, który musi budzić i budzi potężne obawy w zakresie podejmowania jakiegokolwiek ryzyka gospodarczego.

Minister Morawiecki zamiast rzeczowych odpowiedzi zatracał się w swych wizjach. W odpowiedzi na moje konkretne pytania usłyszałam np. że "w wielości nie ma nic złego; gramy na różnych fortepianach; z tego co wiem to nie będą bardzo wielkie zmiany (a propos podatków), mogą być lekko ujemne; bardzo precyzyjnych planów wdrożenia nie mamy". W podsumowaniu otwarcie przyznał, że tak w ogóle to otrzymał projekt jednolitego podatku przed dwoma dniami! A rano tego samego dnia mówił w jednej z tv, że "zanurzyłem się w tym budżecie, jestem w nim zakochany i jest to miłość odwzajemniona". Wolałabym jednak, żeby minister finansów nie podkochiwał się w budżecie jak sztubak, lecz racjonalnie go konstruował, znał, rozumiał  wszystkie zależności i skutki. A takie zachowania medialne  oraz sposób prowadzenia dyskusji w parlamencie świadczą, albo o lekceważeniu albo, że ......szalony z  miłości.

 

Szaleństwo w obszarze  finansów publicznych i gospodarki dobrze nie wróży.

:: Komentarze

:: facebook